Po raz kolejny Stowarzyszenie Miłośników Starych Motocykli „Gazela” w Grębowie zorganizowało imprezę motocyklową. Fani motoryzacji dawnej, znawcy i hobbyści, mieli jedyną w swoim rodzaju okazję oglądać odrestaurowane modele sprzed lat i unikatowe zabytki na dwóch kółkach. Sympatycy motoryzacji tłumnie zgromadzili się w ostatnią niedzielę lipca, na siódmej edycji imprezy plenerowej
w Grębowie pn. VII Zjazd Starych Motocykli PRL. W tym roku organizatorzy nie musieli obawiać się złej pogody, jak to było w ubiegłym roku, gdyż od samego rana świeciło słońce, co przełożyło się na zaskakującą frekwencję gości.
Rozpoczęcie imprezy zaplanowane było na godzinę 13:00 ale już od ok. 11:30 zaczęli pojawiać się pierwsi motocykliści, którzy swoją obecnością dopingowali organizatorów w rozstawianiu namiotów, wystaw i stoisk.
Tradycyjnie Zjazd rozpoczął się od krótkiej przemowy Wójta Gminy Grębów Pana Kazimierza Skóry, Dyrektora Gminnego Centrum Kultury Pani Alicji Kubiak oraz Prezesa Stowarzyszenia Miłośników Starych Motocykli „Gazela” w Grębowie Pana Zbigniewa Szewca, którzy wyrazili słowa wdzięczności za przybycie gości oraz życzyli wszystkim udanego popołudnia wśród licznych atrakcji. Następnie księża wikariusze wspominając św. Krzysztofa, zmówili modlitwę w intencji kierowców oraz poruszających się po drogach, po czym pobłogosławili wszystkie motocykle i pojazdy mechaniczne znajdujące się na placu.
Podczas imprezy zaprezentowano zabytkowe maszyny, zarówno polskie, jak i zagraniczne, między innymi Komary, WSK, SHL, Jawy, Junaki, MZ, CEZET, Urale, Romety, Simsony i wiele innych, także wojskowych, takich jak BMW, M-72 czy Zündapp. Zgłoszonych motocykli było ponad 350 a niektóre
z nich miały prawie 100 lat. Na drugim parkingu nowoczesne motocykle podwoiły tę liczbę. Przez Plac Targowy w Grębowie przewinęło się w niedzielę, kilka tysięcy osób, które przyjechały z różnych części Polski a nawet z zagranicy, by podziwiać wiekowe i unikatowe jednoślady. Była to okazja do zaprezentowania swojego sprzętu czy wymiany doświadczeń, a także możliwość spotkania ludzi, których łączy wspólna pasja.
Tegoroczny program był dla uczestników imprezy atrakcyjny i różnorodny, a jednocześnie wpisywał się w klimat wydarzenia. Można było podziwiać samochody pancerne będące eksponatami Prywatnego Muzeum Pojazdów Militarnych i Zabytkowych w Rakszawie. Pierwszy z nich, Kfz.13 z 133 r. był niemieckim, rozpoznawczym samochodem pancernym z okresu II wojny światowej. Pierwsze prototypy powstały na początku lat 30. XX wieku, a produkcja seryjna trwała w okresie 1932-1934. W sumie powstało ok. 170-180 egzemplarzy tego pojazdu. Kfz.13 był napędzany silnikiem Adler Standard o mocy 60 KM. Uzbrojenie pojazdu w wersji podstawowej stanowił pojedynczy karabin maszynowy MG13 lub MG34 kal. 7,92 mm. Wozy posiadały cienki pancerz o grubości jedynie 8 mm oraz zupełnie nie osłoniętą górę przedziału załogowego. Drugi pojazd militarny, BA-64 był lekkim, czterokołowym samochodem pancernym konstrukcji radzieckiej. Pierwsze prototypy powstały w 1941 roku, a produkcja seryjna trwała od 1942 do 1946 roku i doprowadziła do wytworzenia ponad 9000 egzemplarzy tego udanego samochodu pancernego. Wóz był napędzany silnikiem gaźnikowym GAZ-MM o mocy 54 KM. Uzbrojenie główne stanowił pojedynczy karabin maszynowy DT kal. 7,62 mm umieszczony w obrotowej wieży. BA-64 powstał w wyniku zapotrzebowania Armii Czerwonej na lekki, możliwy do masowej produkcji samochód pancerny. Owo zapotrzebowanie wynikało rzecz jasna z gigantyczny strat poniesionych w pierwszych miesiącach wojny z Niemcami w 1941 roku. Zadania opracowania nowego wozu podjęły się zakłady GAZ, które w absolutnie rekordowym czasie ok. 60 dni stworzyły pierwowzór
GAZ-64, później przemianowanego na BA-64.
Prototypy polskiej motoryzacji, kultowe auta z okresu PRL-u, pojazdy powstałe w krajach zachodniej Europy, te i wiele innych modeli pojazdów można było obejrzeć na ekspozycji Pana Grzegorza Wieczorka zwanego jako „Tracker”, który od ponad 25 lat zajmuje się ich przerabianiem. Początkowo, było to zajęcie hobbystyczne, które jednak z czasem przekształciło się w prawdziwa pasję. Wystawa liczyła zbiór kilkuset modeli pojazdów, pokazujących rozwój europejskiej motoryzacji na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
Na stoisku można było obejrzeć kilka kategorii pojazdów. Wielbiciele polskiej motoryzacji mogli skupić się na modelach samochodów z czasów PRL-u, wśród których nie zabrakło słynnych polonezów czy fiatów. Pojawiły się również prototypy aut – niezrealizowanych konstrukcji polskiej myśli technicznej, które nigdy nie weszły do seryjnej produkcji. Obok modeli polskich pojazdów dostawczych, terenowych, autobusów i wozów strażackich, zaprezentowane były także kultowe i popularne samochody z krajów Europy Zachodniej.
Jak sam właściciel mówił, największą frajdę w tym zajęciu sprawia mu personalizacja pojazdów czyniąca model jedynym w swoim rodzaju, niespotykanym i unikatowym.
Taki model, postawiony w gablocie czy innym widocznym miejscu, zawsze wzbudza ciekawość gości i sprawia, że człowiek myślami wraca do swojego ulubionego pojazdu, z którym musiał się, z jakiegoś powodu, rozstać.
Grupa Rekonstrukcji Historycznej – Stowarzyszenie Katana Tarnobrzeg zaprezentowało bardzo ciekawe stoisko z mnóstwem sprzętu, akcesoriów i gadżetów. Można było obejrzeć wystawę broni czarnoprochowej – repliki rewolwerów i karabinów używanych po 1885 roku, prochownice i inny osprzęt. Niespodzianką były hukowe wystrzały w niebo. Natomiast w drugiej części stoiska zaprezentowano szeroki wachlarz łuków wschodnich, angielskich oraz współczesnych łuków bloczkowych, strzał, kołczanów i karwaszy łuczniczych. Każdy eksponent ubrany był w epokowy strój – można było zobaczyć damę
z Dzikiego Zachodu, stylizacje kowbojskie i indiańskie, średniowiecznego łucznika a nawet samuraja w zbroi z XVII – wiecznego okresu Edo dzierżącego jednosieczny japoński miecz czyli Katanę. Prezes Katany Jacek Kmuk – pasjonat i znawca, opowiedział o historii Dzikiego Zachodu, powstaniu prochu i rewolucji broni. Wszystko zaczęło się od czarnego prochu, który nie był opracowywany z myślą o militarnych zastosowaniach. Czarny proch został wynaleziony w Chinach w IX wieku. Podobno chińscy alchemicy szukali sposobu na stworzenie eliksiru nieśmiertelności, jednak eksperymentowanie i mieszanie różnych składników doprowadziło ich do przypadkowego odkrycia czarnego prochu. Mieszanka siarki, węgla drzewnego oraz azotanu potasu znalazła swoje pierwsze zastosowanie w fajerwerkach, lecz z czasem czarny proch zaadaptowano także na potrzeby związane z bronią. Broń towarzyszy człowiekowi od najdawniejszych lat i miała wpływ na kształtowanie historii. Jej ewolucja trwa do dziś i stanowi niezwykle obszerny oraz ciekawy temat. Niezależnie od tego czy chodziło o efektywniejsze zdobywanie pożywienia, uczestniczenie w konfliktach zbrojnych czy na przykład sport, broń zawsze miała istotną rolę do odegrania. To co zostało przypadkowo zapoczątkowane przez chińskich alchemików, z biegiem czasu rozprzestrzeniło się na cały świat i kształtowało dzieje ludzkości.
Pokaz tresury policyjnego psa służbowego wzbudził niemałe zainteresowanie. Bohaterem pokazu był owczarek belgijski wabiący się Ols. Policyjne psy służbowe są nieocenionym przyjacielem człowieka, ale i znakomitą pomocą w służbie. Do służby przyjmowane są psy w wieku od roku do dwóch lat. Przede wszystkim muszą być zdrowe, nie mogą bać się strzałów i powinny odznaczać się określonym poziomem agresji – muszą bowiem bronić przewodnika. Powinny mieć także wrodzony instynkt aportowania, bo wtedy będą dobrze tropiły. Policjanci, którzy decydują się na pracę ze zwierzętami, nie mogą się ich bać, muszą być stanowczy, aby psy ich słuchały, a przede wszystkim powinni mieć odpowiednie podejście do zwierząt – tego i innych ciekawostek dowiedzieliśmy się od jego opiekuna.
W czasie trwania eventu komisja konkursowa w osobach członków „Gazeli” bacznie obserwowała przybycie najciekawszych egzemplarzy a następnie nagrodziła właścicieli w kilku kategoriach. Tak oto Puchar za Najładniejszy motocykl PRL otrzymał Jerzy Wołoch za BMW R67/2. Za najładniejszy motocykl z wózkiem bocznym komisja uznała motocykl Sokół 1000, którego właścicielem jest Łukasz Dutka. Nagrodę za najstarszy motocykl odebrał Tomasz Rębisz, który zaprezentował jednoślad z 1928 roku. Statuetkę za najlepiej odrestaurowany pojazd odebrał Eugeniusz Skrzypacz, posiadacz WSK M06. Nagrodę za najdalszą przebytą drogę na zjazd otrzymał Wolfgang Kutz z Niemiec. Specjalna nagroda dla najmłodszego uczestnika zlotu przypadła Hani Grębowiec, posiadaczce dziecięcego crossa. Puchar Wójta Kazimierza Skóry trafił do rąk Jarosława Wójcika prezentującego wyjątkowy motocykl Indian CHIEF z 1947 r.
Jak co roku zadbano również o najmłodszych bywalców motocyklowej imprezy. Tradycyjnie przygotowano dmuchane atrakcje. Była zjeżdżalnia, wieża wspinaczkowa oraz suchy basem z kulkami. Atrakcje te dostarczyły dzieciom całe mnóstwo zabawy i emocji. Obok „dmuchańców” organizatorzy przygotowali „kącik plastyczny Małego Artysty”, w którym można było znaleźć kolorowanki i wycinanki dla dzieci. Były stoiska z watą cukrową, popcornem, lodami i zabawkami. W trakcie imprezy wraz policjantami z Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzegu oraz Posterunku Policji w Grębowie przeprowadzono konkurs wiedzy o szeroko pojętym bezpieczeństwie, w którym można było wygrać gadżety odblaskowe oraz upominki z logo Stowarzyszenia Miłośników Starych Motocykli „Gazela” w Grębowie.
Dla nieco starszych dzieci i młodzieży przygotowano interaktywną strzelnicę, która przeżywała prawdziwe oblężenie, gdyż mnóstwo gości chciało sprawdzić swoją celność i umiejętności strzeleckie. Obok strzelnicy można było skorzystać z żyroskopu i poczuć, jak wokół wiruje cały świat. Ta metalowa konstrukcja z fotelem między obręczami jest podobna do urządzenia, które wykorzystują piloci i kosmonauci w czasie swoich treningów.
Zlot Starych Motocykli PRL w Grębowie na dobre zagościł w kalendarzu letnich imprez motocyklowych w Polsce. W jednym miejscu zgromadziło się kilkaset jednośladów, które ułożyły się w piękną historię polskiej i światowej motoryzacji. Na jego siódmą edycję przyjechało kilkaset motocykli, w dużej mierze zabytkowych. Grębowski Zjazd był okazją do wymiany doświadczeń i spostrzeżeń oraz spotkania znawców tematu motoryzacyjnego, którzy potrafią wydobyć piękno z maszyn, którym niewiele brakło, by trafić na złom. Hobbyści, ratując pojazdy od złomowiska i zapomnienia, podejmują wszelkie starania, aby te kultowe maszyny wróciły na nasze drogi, ukazując rąbek dawnej motoryzacji. Pasjonaci i kolekcjonerzy prezentowali na zjeździe unikatowe motocykle a tłumnie odwiedzający goście z zaciekawieniem i nierzadko nutką zazdrości, oglądali i podziwiali odrestaurowane motocykle.